Chińska tortilla – film!

[update wpisu, nie wiadomo dlaczego ale zdjęcia zniknęły z tego wpisu, wiec umieszczam je jeszcze raz, dodałem też film pokazujący przygotowanie tortilli]

Bardzo lubię jedzenie uliczne w Azji i chętnie się stołuję w takich miejscach. Uwielbiam też kababy/tortille więc nie mogłem sobie odpuścić babci serwującej takie danie w Chinach! Połączenie naleśnika z mięsem kurczaka, jajkiem sadzonym i warzywami, przygotowane na świeżo…  mhm… Pychota!

 

Podgrzewanie naleśnika, kurczak i jajo już gotowe:

 

Czytaj dalej

Owoce Azji – Jackfruit

Kolejnym opisanym owocem będzie: Dżakfrut, jackfruit – owoc drzewa bochenkowego (Artocarpus heterophyllus) z rodzinymorwowatych, występującego w Azji Południowej, Południowo-wschodniej i Afryce.

Za Wikipedią: Owoce osiągają do 90 cm długości i 30 kg wagi i tym samym są największymi owocami na świecie, rosnącymi na drzewie. Owoce spożywa się zarówno na surowo, jak i po poddaniu obróbce termicznej. Miąższ jest dość soczysty, ciemno-żółty, odznacza się intensywnym, upajającym zapachem. W kuchni indyjskiej wykorzystuje się również nasiona.

Nazwa „jackfruit”, oraz podobne w innych językach europejskich, pochodzą od jego nazwy „ciakka” w języku malajalam. Znaleziska archeologiczne potwierdzają fakt uprawiania drzewa bochenkowego w Indiach już w VI wieku p.n.e.

 

Czytaj dalej

Chińska prowincja

Nasza znajoma Chinka zaprosiła nas do siebie na wieś, zieloną, ładnie położoną w górach. Nie była to typowo rolnicza mieścina,  gdyż nie było tam wielu pól uprawnych,  ale pozwoliła nam się na chwilę wyrwać z głośnych z zatłoczonych miast. Przyjechaliśmy tam w piątek koło południa a wróciliśmy następnego dnia z rana. Data była nie przypadkowa, gdyż tego dnia mieszkańcy świętowali tam”święto duchów”. Będę pisał o tym później.

Ale aby się tam dostać, popłynęliśmy małym stateczkiem z Xiamen. Co zajęło nam około godziny. Później z przystani odebrała nas rodzina koleżanki a my wcisnęliśmy się do ich małego busika. Było trochę ciasno, ale na szczęście po jakiś 30 minutach byliśmy na miejscu.

Czytaj dalej

Targ w Xiamen

 W piątek wyjechaliśmy poza Xiamen. Aby dojść  do przystani promów, przeszliśmy przez targ. Targi to jedne z  moich ulubionych miejsc podczas moich wyjazdów. Zawsze jest tam kolorowo, egzotycznie, głośno, coś się dzieje. Czasami pachnie świeżymi owocami lub egzotycznymi przyprawami, że aż chciałoby się ten zapach uwiecznić, a czasami śmierdzi rybą lub mięsem trzymanym na ladzie bez żadnej lodówki. Targ w Xiamen położony jest w wąskich uliczkach miasta. Nie jest to bynajmniej wielka hala targowa. Można przez niego iść i iść ciągle odkrywając coś nowego. Xiamen leży na wyspie stąd też na targu było mnóstwo ryb i owoców morza. Większość widziałem pierwszy raz i nie byłem w stanie nazwać.

Czytaj dalej

Utarte schematy Chińczyków

Jak napisałem poprzednio ostatnio sporo się u mnie działo gdyż na kilka dni udało się uciec z ShiShi, więc mam sporo do opisania i pokazania. Nie bardzo wiedziałem od czego zacząć, wiec opiszę wszystko w miarę po kolei.

 

Do Xiamen udaliśmy się we czwartek. Najpierw odebraliśmy Meksykankę z lotniska a później Pamela walczyła o dokumenty niezbędne do przedłużenia wizy. „Walczyła” to bardzo dobre słowo, gdyż musiała prawie nakrzyczeć na managera by ktoś się tym zajął. Już kilka dni wcześniej przekazała im listę wszystkich potrzebnych dokumentów, wszystko po chińsku, podane jak na tacy, ale i tak nikt nic nie zrobił i dalej nie wiedzieli co muszą przygotować. Jakby nie stanowcza reakcja to taka sytuacja trwałaby dalej. To jest bardzo dziwne jak Chińczycy nie umieją wyjść poza pewne utarte schematy myślenia i zrobić coś nowego np. poszukać informacji. Przecież im jest o wiele, wiele łatwiej – wystarczyło wpisać w wyszukiwarce hasło „przedłużenie wizy dla obcokrajowca” i wyskakiwało wszystko co potrzeba. Naprawdę nic wielkiego. Wystarczy odrobina myślenia i chęci…

Czytaj dalej

Nasza mała restuaracja

Jakoś tak wychodzi, że piszę albo o parku albo o jedzeniu. Ale są to chyba najciekawsze rzeczy w Shishi więc i dziś parę słów i zdjęć o tym jak to jadamy w Chinach. Jak wiadomo, jedzenie w stołówce hotelowej jest jakie jest (jeśli ktoś nie wie to odsyłam tu „Jedzenie w hotelu”), więc nie dziwne, że chodzimy stołować się również w inne miejsca, których zresztą do okola naszego hotelu nie brakuje. Udało nam się trafić do typowej chińskiej restauracji (to chyba za dużo powiedziane, ale nie o nazwę tu chodzi) – malutkiej, nie za czystej, ale za to z bardzo smacznym i tanim jedzeniem. Prowadzi ją miła para, zawsze uśmiechnięta i skora do pomocy przy wyborze dań. Jemy tam co 2-3 dni, ciągle odkrywając nowe smaki.

Czytaj dalej

Menu w kawiarni

Chiny to kraj wielkich kontrastów. W nowej dzielnicy Shishi, gdzie na ulicy stoją same Mercedesy, Lexusy, BMW i nie wiadomo co jeszcze (u nas takich aut to ze świeczką szukać…), trafiliśmy na ładnie wyglądającą kawiarnię/restaurację. Jakie było nasze ogromne zaskoczenie gdy jako menu podano nam … IPada. W tym „elektronicznym menu” było wszystko co oferowało miejsce, a strony zmieniało się przesunięciem palca. Bardzo praktyczne i wygodne, bo pojawiały się obrazki tego co można zamówić. Po wybraniu tego co się chcę, jedno kliknięcie sprawiało, że wybrana rzecz trafiała do koszyka (tak jak w sklepie internetowym). Później przyciskiem na stole należało wezwać kelnera aby odebrał zamówienie. Niestety później było już tradycyjnie i nasze herbaty owocowe nie spadły z sufitu ani nie przyniósł ich robot ale normalna kelnerka 🙂

Czytaj dalej

Owoce Azji – Mangosan

Po pitaji przyszła kolej na Mangostan. Jeden z moich ulubionych owoców tropikalnych. Za Wikipedią: Mangostan to okrągłe, ciemnofioletowe jagody od 4-7 cm, pokryte suchą, grubą, ciemnofioletową skórką. Ich miąższ zawiera kilka (6-8) nasion, jest biały, soczysty, a w smaku przypomina morelę, pomarańczę i ananas. Jest to jeden z najsmaczniejszych owoców tropikalnych, jest jednak trudny do przechowywania i transportu. W stanie świeżym można go przechowywać zaledwie kilka dni. Wątpię aby był dostępny w Polsce.

 

Tak prezentuje się na zdjęciach:

Czytaj dalej

Owoce Azji – Pitaja (Smoczy owoc)

W Chinach jedzenie ma bardzo duże znaczenie. Właściwie wszędzie można coś zjeść. Jest pełno małych lokali gastronomicznych serwujących proste dania jak i dużych restauracji. Na szczęście tych małych, trochę obskurnych ale za to ze smacznym i tanim jedzeniem jest więcej. Podobnie jak jedzenia na ulicach wieczorem. Generalnie jada się tu często, a posiłków nie można ominąć. W Xiamen pewnego dnia nie byłem głodny i nie zjadłem lunchu (tak koło 11-12), o godzinie 14 Chińczycy zaczęli się mnie pytać:

-„jadłeś lunch?”, „nie zjadłeś lunchu?”

– „nie byłem głodny”

-„jak to nie zjadłeś?”

W końcu jedna Chinka nie wytrzymała i przyniosła mi gruszko/jabłko. Bo przecież jak można tak bez lunchu!

 

W nawiązaniu do tej sytuacji postanowiłem napisać co nie co o owocach w Chinach. Oprócz znanych nam jabłek, bananów czy śliwek (w jednym supermarkecie były nawet z Polski!), można tutaj skosztować wiele egzotycznych dla nas owoców. Wielu z nich nie da się dostać w Polsce lub sprzedają je nieliczne sklepy.

Czytaj dalej