Po przyjemnej nocy tuż u brzegów jeziora wstałem wcześnie rano i wyruszyłem w dalszą część drogi. Do przejechania miałem podobny dystans. Pogoda była odpowiednia więc nie pozostawało nic innego jak cieszyć się z jazdy.
W dalszej części wioski znajdowała się mała świątynia:
Trasa w przeciwieństwie do dnia poprzedniego nie była płaska. Było kilka podjazdów no i zjazdów.
Poranek nad jeziorem:
Po tej stronie jeziora, choć brzegi były bardziej strome, też były wioski i rybacy:
Niestety droga była już bardziej zatłoczona. Na szczęście wyznaczono sporej szerokości pas dla rowerów:
Ekologia po chińsku – wypalanie śmieci:
i równouprawnienie po chińsku:
Tam byłem jeszcze wczoraj:
To jedziemy dalej:
Kaczuszki:
Rybacy na wodzie:
No i małe przeszkody w drodze:
Suszenie i naprawianie sieci na drodze:
Wioska na brzegu jeziora:
Płyniemy sobie…
Autoportret:
Tam gdzieś dziś startowałem:
A tam jest jeden koniec jeziora:
Po jeziorze pływają też statki wycieczkowe:
Punkt karmienia ptactwa:
Świątynia na wodzie:
I ja też:
Tam gdzieś muszę dojechać:
Chwilowe kłopoty z drogą:
Jak w Grecji:
Świątynia Trzech Pogód widziana z drugiej strony jeziora:
Jedziemy dalej:
Powoli zbliżamy się do końca:
Gdzieś tam (40 km) jest drugi koniec jeziora:
Tablica informująca o początku pętli wokół jeziora – dla mnie była to praktycznie meta:
Objechanie jeziora było męczące, ale bardzo piękne! Jeśli ktoś będzie w tych okolicach to polecam taką wycieczkę 🙂