Dwa ostanie dni spędziliśmy na górze Emei Shan. Jest to jedna z świętych gór buddystów. Wchodzimy na wschód słońca, którego jednak z godnie z prognozami pogody nie zobaczyliśmy. Niestety było za dużo chmur.
Wejście na górę i zejście nie jest proste. Zaczynaliśmy wchodzenie z wysokości około 500 m.n.pm. a szczyt jest na wysokości 3077 m.n.p.m Wiec różnica wysokości jest bardzo znaczna. Droga na szczyt jest dobrze przygotowana a mianowicie jest cala wybetonowana i zrobione są tam stopnie. I to jest największy ból. Schody są bardzo strome a stopnie bardzo male wiec ciężko się wchodzi. Pierwszego dnia chodziliśmy jakieś 8,5 godzimy i spaliśmy 1,5 godziny drogi od szczytu. Po drodze widzieliśmy świątynie buddyjskie oraz …. małpy. Na gorze tej żyją dzikie małpy które chętnie biorą jedzenie od turystów. Niestety należny bardzo uważać, gdyż lubią one kraść rzeczy oraz czasami są agresywne.
Na szczyt wyruszyliśmy o 3,15 w nocy uzbrojeni w latarki. Byliśmy kolo 5 na górze. Było bardzo zimno i nie udało nam się widzieć wschodu słońca. Jednak widoki do okola oraz wieki posag buddy na szczycie tez były bardo ładne.
Schodziliśmy ze szczytu inną droga, była bardzo ładna, piękne widoki i roślinność jak w dżungli, ale również była bardzo bardzo długa około 40 km ! po schodach. Wszyscy wrócili bardzo zmęczeni do hotelu. ogólnie szliśmy około 18 godzin i przeszliśmy może z 60 km. całkiem sporo jak na 2 dni,
Jutro wyruszamy zwiedzać zachodni Syczuan, nie wiem jak tam będzie z internetem.
pozdrawiam lukasz.