Po 2 dniowym trekkingu docieramy nad Jezioro Inle. Jest to jedna z największych atrakcji Birmy. Otoczone górami ma 22 kilometry długości oraz 11 kilometrów w najszerszym miejscu. Jest to bardzo płytkie jezioro z licznymi gatunkami ryb. W wielu miejscach brzegi porośnięte są sitowiem, w których znajdują się liczne kanały dla żeglugi łodziami. Przy jeziorze wzniesiono na palach liczne wioski. Jezioro słynie z pływających ogrodów, na których okoliczny mieszkańcy uprawiają rolę oraz przede wszystkim z bardzo charakterystycznego i jedynego na świecie sposobu manewrowania łodziami oraz połowu ryb. Rybacy stojąc na rufie zaplatają nogę o wiosło co daje im możliwość sterowania łodzią. Z racji tego, że jest to płytkie jezioro, aby złapać rybę nakrywają ją specjalnym koszem a następnie próbują nabić.
W pobliskim „kanale” wsiadamy do motorówki a każdy ma drewniane krzesełko z poduszeczką:
I płyniemy w stronę jeziora:
Po drodze widzimy dużo osób, kąpiących się, piorących ubrania itd.
Są też wioski z domami na palach:
Okoliczna ludność do pływania na krótsze dystanse wykorzystuje bardzo płaskie łódki bez silników:
W oddali widać wioski i słynne pływające ogrody:
Pojawiają się też pierwsi tak charakterystyczni dal tego miejsca rybacy:
Tutaj z tradycyjnymi sieciami:
Chwila odpoczynku:
A tu rybacy z ich słynnymi kosztami:
Płyniemy dalej aby kolejnym kanałem dostać się do miejsca naszego noclegu.
Po kilkudziesięciu minutach dopływamy, gdzie czeka nas nie miła niespodzianka, ale o tym będzie następnym razem.