Dziś kontynuacja pierwszego dnia na stepach. Po posiłku w pięknej scenerii i chwili odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę.
Zostawiliśmy pagórki za sobą:
Ale to nie oznacza, że zrobiło się nudno:
Wodopój, zdjęcie krzywe bo robione z samochodu:
No a drogi wyglądają tak, równie dobrze można jechać po stepie. Dużej różnice w trzęsieniu nie ma 🙂 Mimo, że teren wydaje się płaski drogi są czasami kręte i bardzo wyboiste. Ciężko jest usnąć w środku choć na chwilkę:
W końcu po kliku godzinach ciężkiej i męczącej drogi docieramy do naszego jurtowiska:
Nasza jurta:
A tu jurta gospodarzy, my takich luksusów nie mieliśmy jak tv:
A oto wnętrze naszej jurty. Trzeba przyznać, że bardzo ładne i wygodne. 6 rozmieszczonych dokoła łóżek. W nocy mimo, że na stepach bywało chłodno, w środku było ciepło:
Dach jurty, taką konstrukcje można złożyć i przewieść w inne miejsce:
Moje łóżko:
Nasz wieczorny posiłek – ryż z mięsem świeżo zabitej owcy:
No dobrze. Jurty są, posiłek był, a gdzie toaleta?
o łazienkę nie pytajcie -> nie było:D
O tam gdzie prowadzi ścieżka – czasami zdarzały się budki:) a czasami nie 🙂 Mongolskie uroki.
Nasz samochód psuł się czasami:
Ale na miejscu byli chętni do pomocy gospodarze:
Drogi nieopodal jurt. Bez znającego teren kierowcy ani rusz:
Codziennie wieczorkiem, urządzałem sobie przechadzkę po okolicy. W tym miejscu były ciekawe formacje skalne. Coś w rodzaju skalnego miasta:
Zajmowały dość sporą powierzchnię:
Chodziło się albo górą, albo dolinkami:
Skały miały przeróżne formy:
Ale nie zapominajmy, że jesteśmy w mało przyjaznym środowisku. Szkielety czy czaszki nie były niczym nadzwyczajnym:
I tak oto pierwszy dzień na mongolskich stepach chyli się ku końcowi. Na zdjęciu nasze obozowisko i sama przyroda. Żadnych śladów innych ludzi:
Wkrótce dzień drugi z jeszcze piękniejszymi krajobrazami.
Pozdrawiam,
Łukasz