Kolejnego dnia wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę. Celem był Mt Popa oraz Salay. Jedak miejsc wartych zobaczenia było więcej stąd ten dzień będzie podzielony na 2 wpisy.
Pierwszym przystankiem w drodze do Mt Popa była… destylarnia lokalnego alkoholu.

Baaaardzo wysoki palmy:

Z drabina u góry:

Rozgniatanie (młócenie) produktów:

I proces destylacji alkoholu:

Jeden z celów – Mt Popa. Święta góra dla mieszkańców Birmy. Nazywana birmańskim Olimpem ze względu na legendy o pochodzeniu wielu birmańskich bóstw z tego miejsca. Sama góra to wygasły wulkan. Na szczycie znajdują się świątynie buddyjskie. Aby tam dotrzeć trzeba pokonać 777 stopni.



Wioska pod górą:

Cały tern jest zamieszkiwany przez małpy. Wydawać by się mogło, że jest to fajna atrakcja ja jednak ich bardzo nie lubię. Niczego się nie boją i lubią kraść rzeczy.

Część osób stara się je przeganiać z ważniejszych miejsc:

a część dokarmia:

idąc w górę mijamy sprzedawców kwiatów i innych rzeczy:

oraz kilka kiczowatych świątyni:


Na szczycie znajduje się złocona stupa:

oraz małpy:

Są też bardzo malownicze widoki – na wioskę na dole:

Z jednej strony wysokie góry:

A z drugiej płaski teren:

Wracamy:

lokalna szkoła:

Jedziemy do Salay:

Główna, drewniania świątynia w Salay:

Wewnątrz znajdują się piękne rzeźby:

Pojemniki na wodę:

Nieopodal znajdują się też ruiny innych świątyń:


Opłata za przejazd:

I możemy jechać dalej:









