Wielki Mur Chiński to jedna z najbardziej znanych budowli na świecie i bez wątpienia jedna z najpiękniejszych.
Taka uwaga odnośnie muru, o której nie wszyscy mogą wiedzieć to wbrew swojej nazwie mur nie jest jednym ciągnącym się przez tysiące kilometrów murem a wieloma odcinkami zbudowanymi w rożnych wiekach. Więc de facto murów chińskich jest więcej 🙂
Wracając do mojego podróży to po tłumach w Pekinie zdecydowaliśmy się jechać na mniej popularny odcinek muru oddalony 2 razy dalej do Pekinu niż najbardziej popularny -Badaling.
Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę i dzięki temu mogliśmy pokonać odcinek z Jinshanling do Simatai praktycznie bez turystów! Jest to coś niewyobrażalnego w Chinach. Długo nie moglem uwierzyć, że możemy iść po murze sami. Pomysł przejścia z jednego miejsca do drugiego jest o tyle ciekawy, że nie trzeba pokonywać tego samego odcinka 2 razy. Nam przejście to zajęło około 4 godzin.
Mur zrobił na mnie ogromne wrażenie. Przypuszczałem, że jest to niesamowita budowla ale nie myślałem, że aż tak. Widok muru pnącego się po bardzo stromych zboczach w górę i w dół aż po horyzont jest wspaniały.
Dziś będzie sporo zdjęć, ale chciałem jak najdokładniej odwzorować ten niezapomniany spacer.
Zaczęło się dość niewinnie, zwykła asfaltowa dróżka i kompletny brak ludzi w Jinshanling:
Już jesteśmy pod samym Wielki Mur Chiński. Wejście do baszty:
Jeszcze tylko parę schodków….
I oto jesteśmy na Wielkim Murze Chińskim:
Miejsce do strzelania dla żołnierza pilnującego tego odcinka:
I bez wątpienia jeden z najpiękniejszych widoków jaki kiedykolwiek widziałem:
Do wybudowania muru potrzeba było ogromnej ilości ludzi i materiału:
Sroki spłoszone naszym przyjściem:
A tu już nie odnowiony fragment jednej z baszt, które znajdują się co kawałek:
W basztach przejścia niekiedy były wąskie:
I jak to w Chinach stopnie są bardzo małe i strome:
i maszerujemy dalej podziwiając widoki i budowle:
Czasami było bardzo wygodnie, płasko i równo:
ale miejscami trzeba było uważać, na kamienie w schodach:
i było też niekiedy bardzo, ale to bardzo stromo:
Wielki Mur Chiński
A tak to wygląda w szerszej perspektywie góra i dół ,i znów góra i dół. Jest to bardzo męczące:
niekiedy się też wspinaliśmy do baszt ( można je było obejść bokiem):
a tu fragment dość zniszczony, między dwiema miejscowościami:
Powoli dochodzimy do wyjścia, mur zaczyna być odnowiony:
a tak go odnawiają:D
Nawet jest malowany na kolor brązowy! 😀
Jeszcze tylko zejście, most wiszący i w połowie podejścia jest drugie wejście/wyjście:
Wnętrze jednej z baszt:
Fragment muru który dochodzi do jeziora:
Tryumfalne zdobycie Wielkiego muru:
Jakby emocji było mało to na koniec spróbowaliśmy zjazdu na linie nad jeziorem:
Następnym razem będą już ostatnie zdjęcia z Chin a potem zacznie się nie mniej ciekawa Mongolia 🙂
Zapraszam serdecznie i pozdrawiam,
Łukasz