Yangshuo – dzień I

Do Yangshuo dotarłem z samego rana. Pomogłem jednej hiszpanko-francusce, która nie wiedziała gdzie szukać noclegu itd. W internecie naczytałem się, że po przyjedzie od razu na człowieka rzucają się naciągacze i oferują hotele i taksówki. Byłem tam jednak po sezonie i nie było tak źle. Hostel był bardzo przyjemny Showbiz Inn at West Street jeden z lepszych w jakich spałem. Generalnie hostele w Chinach są na bardzo wysokim poziomie (wifi, pralnie, obsługa) a ceny są bardzo przystępne. Hong Kong się nie liczy bo tam płaci się kilka razy więcej za gorszy standard. Dla porównania dormitorium w HK 150 yuanów, w Chinach dużo lepsze warunki są za 30-40 yuanów!! Yangshuo oraz sąsiedni bardziej znany Guilin, choć to tu jest zdecydowanie ładniej to jedne z najsłynniejszych miejsc w Chinach.  Położone są w bajecznej scenerii, wśród krasowych wzgórz o fantazyjnych kształtach.

Okolice można zwiedzać na kilka sposobów rowerem ! (fantastycznie), łodzią, statkiem, kajakiem po rzece Li lub jej dopływach, to też miejsce dla wspinaczy skałkowych oraz miłośników jaskiń. Wszystko to sprawia, że jest to jedno z popularniejszych turystycznie miejsc w Chinach. Ja miałem tyle szczęścia, że byłem po sezonie więc turystów nie było aż tak dużo za to pogoda nie była najlepsza.  Pokoje były jeszcze zajęte więc przeszedłem się po okolicy. Pogoda była mglista:

 

Panie robiły pranie:

 

Rybak ze swoimi kormoranami:

 

Spotkany Chińczyk, miejscowy artysta, bardzo miły człowiek:

 

Po zakwaterowaniu zdecydowaliśmy się spłynąć tratwa po rzece Li. Najładniejszy odcinek to ponoć trasa Yangdi do Xingping. Płynie się to tratwą około 2-3 godzin. Jednak początkowo cena za ten odcinek była zwalająca z nóg. Za dwie osoby powiedzieli nam 500 yuanów!! To było zdecydowanie za dużo, moje negocjacje w „koślawym” chińskim! nic nie dały. Nie rozumiałem też kobiety, która chciała za nas kupić bilety taniej. Mój chiński nie był na tyle dobry, a może sytuacja była zbyt abstrakcyjna aby to zrozumieć. Dopiero młoda Chinka wytłumaczyła o co chodzi. Mianowicie lokalni ludzie mogą kupić bilety taniej, a więc tym razem zacząłem negocjacje z nią i to wszystko przed oficjalnymi kasami! Stanęło na 550 yuanach ale za 4 osoby czyli prawie o połowę taniej. Daliśmy jej pieniądze, jej mąż poszedł kupić do drugiej kasy, jak wrócił to przekazał je innemu gościowi, z którym ostatecznie popłynęliśmy. Oczywiście nie obyło się bez małej kłótni miedzy nimi. Może wynegocjowana cena byłą zbyt dobra? Znajomość choćby podstaw chińskiego jest bardzo potrzebna. Takie rzeczy tylko w Chinach:) Ostatecznie dotarliśmy na przystań:

 

W sezonie musi tu być mnóstwo osób a w styczniu były pustki:

 

Taką o to tratwą płynęliśmy w iście międzynarodowym towarzystwie – Francuska, Brazylijka, Chilijczyk, Polak no i dowodzący Chińczyk 🙂

 

Niestety te tratwy są już z silnikami, za to płynie się szybciej i można w dwie strony rzeki:

 

Za to krajobrazy i pogoda! od jutra nie będzie praktycznie już nic widać niesamowite:

 

Zobaczyć to miejsce było jednym z moich „chińskim marzeń”:

 

No i tam byłem:

 

Aż mi się teraz nie chce w to wierzyć 😉

 

A tak sam przez Chiny dałem rady przejechać, jeszcze mówiąc trochę po chińsku! w życiu bym rok temu nie powiedział, że tak będzie:)

 

Po rzece pływają też większe statki i motorówki:

 

ach pięknie…

 

 

Powoli zaczynał się zachód słońca:

 

A to miejsce znajduje się na odwrocie 20 yanowych banknotów:

 

 

 

Całość spływu zakończyła się w Xingping:

 

 

Pozdrawiam,

Łukasz

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *