W tym roku postanowiliśmy zobaczyć coś więcej niż tylko krokusy. Naszym celem stał się widoczny z Doliny Chochołowskiej Trzydniowiański Wierch. Szczyt może nie jest bardzo wysoki – 1758 m.n.p.m. ale w warunkach wiosenno-zimowych wejście a szczególnie zejście nie należało do najprostszych. Aby na niego wejść wybraliśmy czerwony szlak z Polany Chochołowskiej przez Wyżnią Jarząbczą Polanę i Jarząbcze Szałasiska na szczyt Trzydniowiańskiego Wierchu, stąd grzbietem Kulawca i żlebem Krowińcem do polany Trzydniówki w Dolinie Chochołowskiej.
Podejście do granicy lasu było dość przyjemne – twardy, ubity śnieg i szlak wiodący pomału w górę. No i oczywiście piękne widoki:
Na granicy lasu z kosodrzewiną Agnieszka zrobiła ten napis. Stał się niejako proroczy bo od tego momentu zaczęło się trudności. Szlak zrobił się dużo bardziej stromy a śnieg obok ubitego traktu był miękki i trzeba było uważać aby nie wpaść po kolana lub głębiej. Kilka razy mi się nie udało i musiałem wyciągać nogę a potem śnieg z butów.
Za to widoki na otaczające nas góry były coraz piękniejsze:
Żleb między C2 a C3 😉
Końcowe podejście było już po kamieniach. W tle Łopata i Wołowiec
Widoki ze szczytu wynagrodziły trud wspinaczki:
Rohacze i Wołowiec
Szlak na Kończysty Wierch
Ornak:
Polana Chochołowska:
Zejście do Doliny Chochołowskiej początkowo było bardzo przyjemne. Jednak odwrotnie do podejścia tutaj bardzo ciężki odcinek był w lesie – stromo i rozmiękczony przez ciepło śnieg. Dość powiedzieć, że drobne potknięcie skutkowało kilkumetrowym zjazdem z ogromnymi problemami aby się zatrzymać.
Mimo trudności udało nam się cało zrobić pętlę czerwonym szlakiem. Trasa ciekawa, z ładnymi widokami no i praktycznie pusta w porównaniu do Doliny Chochołowskiej.