Z wyspy Ko Chang wróciłem do Bangkoku, gdzie miałem spotkać się rodzicami. W kilka dni mieli ochłonąć z pierwszego szoku w Azji i zobaczyć jak to jest w troszkę innym świecie. Był to też czas na wyrobienie sobie wizy do Birmy.
Nie wiem jak się zabrać do opisywanie Bangkoku. Pierwszy raz byłem w nim w 2010. To miasto ma coś w sobie i jest za duży na jeden wpis – a opisanie każdej świątyni zajmie mnóstwo czasu. Zastanowię się nad tym jeszcze a dziś to co uwielbiam w Azji – uliczne jedzenie. A Bangkok to ku temu świetne miejsce.
Jak to już pewnie pisałem lubię uliczne jedzenie bo jest smaczne, świeże, szybkie i tanie 🙂 Czego chcieć więcej?
Są to przeważnie osoby oferujące 1-2 produkty:
Lub mające kilka szybkich dań „w menu”
Uliczne jedzenie to też pyszne napoje np. z kokosa:
lub ze świeżo wyciskanych owoców:
To co bardzo lubię – wszelkiej maści makarony:
W następnym wpisie będzie o Roti!
Matko, ależ to wszystko jest smaczne..no i te ceny..nie oplaca sie gotowac:) polecam kazdemu