Chiński dentysta

[Uwaga wpis nie dla wrażliwych, zawiera drastyczne zdjęcia]

Nie zwykłem szczegółowo opisywać swoich prywatnych spraw ale dziś wyjątkowo tak będzie. Bardzo nie lubię dentysty, wiedziałem jak wygląda dentysta w Chinach – pomieszczenia za szybą, każdy może z ulicy zobaczyć co się dzieje w środku, nie wiadomo jaki sprzęt itd. Nic dziwnego, że chciałem uniknąć chińskiego dentysty, a nawet powiem tak bardzo chciałem uniknąć chińskiego dentysty. Zrobiłem co mogłem, przed wyjazdem poszedłem do kontroli, wyleczyłem zęby, szczotkowałem. Ale życie bywa przewrotne (szczególnie podczas tej praktyki, gdzie prawie wszystko jest inaczej niż myślałem) i trafiłem do chińskiego dentysty… nie 1 raz, nie 2, nie 3 ale … 6! (słownie sześć).

Zacznijmy od tego, że od pewnego czasu nie czułem się komfortowo pod zębem. Po pewnym czasie ból zaczął się nasilać a ząb się ruszał i chciał jakby wyskoczyć. Przez dwa dni jechałem na środkach przeciwbólowych, myślałem, że przejdzie, może bym przetrzymał ale 3 dnia spuchłem na policzku. Nie dało się tego ukryć a ja już wtedy wiedziałem, że nie jest dobrze. Noc wcześniej ból był ogromny, nie mogłem spać. Podjąłem jeszcze próbę uniknięcia dentysty mianowicie postanowiłem iść do apteki po jakieś lekarstwo. Zbiegiem okoliczności okazało się, że obok był… dentysta. Nie miałem wyjścia, wszedłem. Sprzęt wyglądał dobrze. Siadłem na fotelu i nic.. okazało, się, że ząb zdrowy. Myślałem  że się uda ale… musiałem zrobić prześwietlenie i to co na nim wyszło:

 

Okazało się, że pod zębem mam ropę i jedynym wyjściem jest leczenie kanałowe.  Problem:

 

No i zaczęło się:

 

Pierwsza leczenie było w porządku. Ząb został rozwiercony, a sposobem na ta dolegliwość było dostanie się przez kanał i wyciągnięcie ropy. Nie było to przyjemne zwłaszcza, że co chwilę w zębie lądowały kolejne szpikulce, trochę pobolało ale poczułem dużą ulgę. Wtedy było mi obojętne co zrobi, byle mi pomogło. Poprawa była duża.

Nie ma to jak chiński dentysta:

 

Jednak to nie był koniec, a właściwie początek przygody. Za dwa dni poszedłem znów. Policzek dalej był spuchnięty ale bolało już mniej. Myślałem  że będzie jak ostatnio – że parę razy włoży igły przez kanał i to będzie koniec. Myliłem się i to bardzo. Wtedy było prawdziwe leczenie. Polegało to na tym, że dentystka przez kanał wbijała mi różnej grubości szpikulce, dawał krople znieczulenia i znowu dźgała  Jednak pary razy zabolało tak, że aż podskoczyłem. Dostałem wtedy 2 zastrzyki w dziąsło ze znieczuleniem, ale dalej czułem ból. Po 40 minutach! podniosła się a inna Chinka podniosła mój fotel po czym …  pokazała, że to jeszcze nie koniec a ja bezwładnie opadłem na fotel po czym wróciła do dźgania  Całość trwała 50 minut i wyglądała jak z koszmarów nocnych o dentystach. Oboje byliśmy zmęczeni, ja i dentystka. Policzek i dziąsło były napuchnięte i znieczulone, ale to dopiero była połowa męczarni tego dnia. Druga część toczyła się za zamkniętymi drzwiami pokoju. Środki przeciwbólowe przestawały działać, a ból wcale nie. Byłem w stanie tylko leżeć na łóżku i czekać aż to minie. Odpuściło po jakieś 1,5 godzinie.

Przy pierwszych dwóch wizytach, oprócz leczenia dostałem także lekarstwa oraz dwa zastrzyki… Kolejne nie były już tak dramatyczne, kończyły się szybciej, wymianą lekarstwa lub założeniem plomby. Po 20 dniach od pierwszej wizyty zakończyłem swoją zabawę. Moja kartoteka:

 

Obecnie moja przygoda się zakończyła. Dentystka zaproponowała mi zrobienie korony na tym zębie ale ja poprzestałem na plombie. Cała przyjemność tzn. zdjęcie rentgenowskie i możliwość popatrzenia 5 razy (bo raz był facet) z bliska w chińskie oczy dentystki kosztowała mnie 600 yuanów (ok 300 zł). Mam nadzieję, że już teraz będzie dobrze i będę miał spokój z dentysta na najbliższe kilka lata.

Kończę bo muszę iść umyć zęby 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *