Wracamy do Chin po birmańskim przerywniku. Po spływie tratwami rzeką Li, wyprawie do jaskini i łowieniu ryb z kormoranami przyszła pora na największą atrakcję Yangshuo i okolicy czyli poznanie tych miejsc z siodełka roweru. Teren jest do tego wyśmienity – płaskie polne, czasami asfaltowe drogi wiodące wśród pól ryżowych, rzek, wiosek a przede wszystkim strzelających w niebo gór. Coś fantastycznego. Widząc, że pogoda się nie zmienia wyruszyłem przed siebie w lekkiej mżawce. Ku mojemu zaskoczeniu mapa, nie do końca odzwierciedlała to co zobaczyłem. Zaznaczonych było tylko kilka dróg, gdy w rzeczywistości była ich cała plątanina. Ktoś wyszedł pewnie z założenia, że poco zaznaczać inne drogi skoro najlepiej jechać tą umieszczoną na mapie. Problem w tym, że ta „ścieżko rowerowe” kluczyły wśród innych drug i trzeba się było dobrze wysilić aby jechać odpowiednio. Dość powiedzieć, że pogubiłem się 2-3 razy! Co mi się nigdy ale to nigdy nie zdarza, oczywiście wtedy cały czas jechałem w dobrym kierunku, ale nie do końca tymi dróżkami jakimi chciałem. Za to po drodze miałem takie widoki:
Pola ryżowe, góry i mgła…
Jedno z bardziej znanych miejsc w okolicy – Moon Hill – niezbyt dobrze widoczne:
Czarno-biało lepiej wygląda:
Przystań – jak widać nie jest to szczyt sezonu 😉
Restauracje na wodzie też puste:
Jacyś turyści jednak byli:
Za to widoki bardzo ładne:
W jednej z wiosek:
Na rowerze przez wioski:
I tak dojeżdżamy do kilkuset letniego mostu smoka:
Most smoka i okolica:
Z poznanym na drodze Amerykaninem, uczył w Chinach przez rok angielskiego:
Widok z mostu:
Miniaturowe tratwy:
Wioska w pobliżu mostu:
Yangshuo nocą:
😉
czy taki model http://www.cyklotur.com/rowery/szosowe/p,rower-huragan-1-0-2014-romet,281992.html sprawdzi się w trakcie długich podróży????