Takie o to zdjęcia można było nabyć w zoo w Kunming. Mają fantazję Ci Chińczycy, oj mają 🙂
Chińscy mistrzowie Photoshopa

Takie o to zdjęcia można było nabyć w zoo w Kunming. Mają fantazję Ci Chińczycy, oj mają 🙂
Wioska Baisha, którą pokazywałem poprzednim razem swą sławę głównie, oprócz swojej niewątpliwej urody, zawdzięcza Doktorowi Ho.
Doktor Ho to już ponad 90 letni staruszek, który cały czas leczy ludzi. Wykorzystuje do tego zioła i inne produkty naturalne, których tajniki i działanie zgłębiał przez długie lata. W ciągu swojego życia odwiedził jak i gościł u siebie wielu lekarzy i farmaceutów z całego świata. Pisano o nim w gazetach i kręcono filmy.
Drugiego dnia jazdy na rowerze po okolicy trafiłem dość przypadkowo do pewnej starej i zapomnianej wioski. Oczywiście skasowano mnie za wejście, ba nawet za przejazd. Na nic zdały się moje negocjacje, że ta cena to za dużo. Myślałem, że może jak zapytam o bilet nie będą go mieć to uniknę płacenia… mieli. Kiedy już musiałem zapłacić za przejazd przez tą wioskę, postanowiłem ją zobaczyć. Oprowadziła mnie jakaś starsza babcia, nawijała do mnie cały czas po chińsku a ja kiwałem głową, że rozumiem. Po angielsku znała jedno słowo i brzmiało mniej więcej tak „beautifuuu” co kończyła radosnym uśmiechem 🙂
Nadszedł ten moment kiedy skończyłem praktykę i opuszczam Shishi. Trudno w to uwierzyć ale minęło już blisko 6 miesięcy kiedy koła samolotu oderwały się od płyty krakowskiego lotniska a ja poleciałem do Chin (haha, skąd u mnie takie przemyślenia :P). Generalnie nie był to czas tak łatwy i piękny jak mi się wydawało, że będzie – hotel i wszystkie jego udogodnienia, dużo czasu wolnego, zwiedzanie, luz i zabawa. Rzeczywistość okazała się inna a momenty trudne i bardzo trudne były przeplatane tymi pięknymi.
To już ostatni wpis na temat targu w Shishi. Jak to jest w wielu miejscach w Chinach i tu można coś zjeść z ulicznej „garkuchni”. Z reguły są to proste dania – makaron z dodatkami, pierogi, ryż z warzywami czy mięsem. Większość takich miejsc ma rozkładane stoliki i małe plastikowe krzesełka:
Teraz już nie będzie tak drastycznie. Będą warzywa i inne cudeńka. Więc bez zbędnego pisania zapraszam do oglądania zdjęć.
Warzywnie – kolorowo:
[Uwaga wpis zdecydowanie nie dla wegetarian! Wszystkich niejedzących mięsa proszę o przewiędnięcie strony na dół]
Jakoś tak to jest, że podczas tej praktyki jak już robię zdjęcia to rzadko ale dużo. Potem jeden materiał rozbijam na kilka wpisów. Nie inaczej jest teraz z targiem, gdzie jedno wyjście opisują w kilku wpisach.
Ostatnio była część rybna oraz cieszący się popularnością wpis o atakujących kalmarach. Dziś pora na część mięsną. Już pewnie nie tak egzotyczna jak ryby, ale znalazło się tu kilka smaczków – znaczy się ciekawych zdjęć. Zapraszam, a wrażliwych ostrzegam:)
W Shishi jak to każdym mieście jest kilka targów, a ja lubię targi. Dlaczego to już chyba kiedyś wyjaśniałem – kolorowo, egzotycznie, dużo się dzieje, no i te zapachy. To ostatnie nie dotyczy targów rybnych oraz mięsnych a do takiego się dziś udamy w fotograficzną podróż.
Targ nie był specjalnie duży, ale wystarczający aby znaleźć tam kilka ciekawych rzeczy. Podzielony był na sekcje rybą, mięsną, warzywną itd. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Dziś kilka zdjęć z tej pierwszej. Ze względu na różnorodność ryb i owoców morza chyba najciekawszej.
Nazwę miasta Shishi można przetłumaczyć jako kamienny lew. W poprzednim wpisu pokazałem zdjęcie kamienia przypominającego lwa, teraz kilka zdjęć pomnika, który jest symbolem miasta.