Shishi – podsumowanie

Nadszedł ten moment kiedy skończyłem praktykę i opuszczam Shishi. Trudno w to uwierzyć ale minęło już blisko 6 miesięcy kiedy koła samolotu oderwały się od płyty krakowskiego lotniska a ja poleciałem do Chin (haha, skąd u mnie takie przemyślenia :P). Generalnie nie był to czas tak łatwy i piękny jak mi się wydawało, że będzie – hotel i wszystkie jego udogodnienia, dużo czasu wolnego, zwiedzanie, luz i zabawa. Rzeczywistość okazała się inna a momenty trudne i bardzo trudne były przeplatane tymi pięknymi.

Do najtrudniejszych trzeba zaliczyć brak znajomości chińskiego, co zdecydowanie utrudniało komunikację, dużo pracy (np. rekord 20 dni z rzędu, tylko 4 dni wolne w miesiącu), 7 etapową przygodę z dentystą, Święta Bożego Narodzenia poza Polską itd. Ale były wydarzenia, które pozytywnie zapadną w pamięć – mimo braku czasu udało mi się zobaczyć okolicę, być w chińskiej wiosce, pojechać na Wuyishan, kila razy doświadczyłem chińskiego karaoke i mogłem zobaczyć jak wygląda życie w Chinach itd. Pozytywne i negatywne aspekty dużo mnie nauczyły i bez wątpienia było to ciekawe doświadczenie życiowe.

 

Może lepiej, że nie wszystko było idealnie, wtedy ciężko byłoby wyjechać a tak lekki smutek jest, ale większa jest ekscytacja co dalej. Od świat czas pędził jak oszalały, minęły już dwa tygodnie! a teraz będzie mijał jeszcze szybciej. Jutro już będę w Hong Kongu aby wrobić nową wizę do Chin, potem jeden dzień w Makao, znów HK i wracam do Chin, gdzie będę do 30 stycznia. Potem już tylko chwila w Tajlandii, Birma i z upałów przeniosę się do zimnej polski.  Jeszcze niedawno do powrotu było tak daleko, że nawet o nim nie myślałem, a teraz już czuję Polskę. W Warszawie ląduję 24 lutego.

 

Nie udało mi się pokazać wszystkich zdjęć z praktyki, do opisania zostało Xiamen, Quanzhou czy chińskie karaoke, ale dzięki temu będę mógł je opisywać po powrocie i wracać do nich wspomnieniami.

 

A teraz w drogę!

2 thoughts on “Shishi – podsumowanie

  • 11 stycznia 2013 o 09:23
    Permalink

    Witaj! Odbyłam fascynującą podróż razem z Tobą , w dodatku nie ruszając się z domu. Dzięki zdjęciom mogę sobie posmakować tego kawałka świata, bo sama chyba nigdy tam nie dotrę. Szukasz okazji i wciąż i wciąż… przygoda wciąga.. Świetny blog!
    Życzę bezpiecznego powrotu :)!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *