Chińskie disco

[Uwaga wpis może być nietolerancyjny ale ja się nie kryję z poglądami na pewne sprawy ;-)]

 

Teraz obiecana relacja z chińskiego disco. Jest tyle wątków, że nie wiem jak zacząć.

 

Lokal

Klubów Xiamen nie ma tak dużo jak w Krakowie, ale te dwa w których byliśmy były zrobione z przytupem. Duże nowoczesne budynki.  Wystrój w środku trochę podobnie jak u nas, różne gadżety nadające klimat itd. Największą równicą jest chyba sala do tańczenia gdyż… praktycznie nie ma tam miejsca do tańczenia. wygląda to tak, że przy ścianach są normalne stoliki, a bardziej na środku małe stoliczki przy ktorych się stoi i można się powyginać. Jedyne miejsce do tańczenia jest na środku i jest to ciągnące się przez pół sali podwyższenie, szerokości może 1 metra. Coś jak wybieg dla modelek, ale bardzo wąski. Więc w sumie ciężko jest tam tańczyć, większość osób stoi przy stolikach. Ci co tańczą dostają „gadżety” tzn. długie balony, albo takie świecące hm… rurki? coś jak miecze świetlne z gwiezdnych wojen ale miękie, puste w środku i z lampeczką. Wiec jak ma je dużo osób to wygląda to naprawdę ciekawie.

 

Muzyka

Generalnie muzyka gra tam gloooooośno. Ciężko porozmawiać. Piosenki i chińskie i angielskie więc jest spoko. W jednym z klubów śpiewała jakaś kobieta (o ile nie był to przebrany facet)

 

Jedzenie/picie

Alkohole można spotkać różne. Najpopularniejsze jest piwo oraz Whisky (tak, wiem w Chinach jest komuna). Whisky pije się w dość nietypowy sposób, nie z samym lodem, nie z colą ale z…. ZIELONĄ HERBATĄ! taką naszą Ice tea lub green tea od Liptona. Zimna zielona  herbata sprzedawana w butelkach jest bardzo popularna w chinach. Połączenie z Whisky może wyglądać dziwnie ale jest to całkiem dobre! Już wiem co będziemy pić po moim powrocie.Oprócz picia obowiązkowym dodatkiem są przekąski tzn. kawałki owoców, popcorn, frytki, jakieś male kawałki kurczaka itd. Fajna sprawa.

 

Obcokrajowcy

Obcokrajowcy w Chinach wciąż posiadają uprzywilejowany status w niektórych sytuacjach. Zwłaszcza widać to było w klubie gdzie bawiliśmy się… za darmo. Byliśmy w 2 klubach i nie zapłaciliśmy za żadne piwo, whisky czy jedzenie. Co prawda jeden od nas znał managerów, ale nie wiem czy to jest konieczne do bawienia się za darmo.

Chińczycy

Najlepszą cześć zostawiłem na koniec. Chińczycy w klubie to nie byli bynajmniej szarzy pracownicy, którzy skręcają po 12 godziny Ipody i szyją buty. Był tam lans jakich mało. Chinki poubierane w drogie sukienki, wymalowane itd. Ale to jeszcze było spoko. 😉 Najgorsi byli faceci. Tak zniewieściałych i gejowskich gości to nie widziałem nigdzie. Żel na włosach, obcisłe bluzeczki, spodnie rurki … i to wszystko tak do kwadratu. Tak z polowa wyglądała na gejów a 1/4 na pewno nimi była. No i przeczucie mnie nie myliło.  Weszliśmy do jednej sali a tam 2, 4? może więcej, nie wiem bo nie mogłem patrzeć wyginało się na podwyższeniu jak nie wiem… ble…   ale to jeszcze nie było wszystko. Dobra jak chcą to niech sobie będą homo, to ich wybór. Najgorsze było to, że jak my zaczęliśmy tańczyć to ja stałem się hm… popularny i to bynajmniej nie wśród chinek. Patrzenie na zniewieściałych chińczyków, uśmiechających się zalotnie, klepiących po ramieniu i tańczących coraz bliżej i bliżej, no wiecie… fuj… nawet jeden chciał jakby mnie polizać…… bleeeeee……. Zdecydowanie wole tańczące babcie w parku, przynajmniej nikt mnie tam nie podrywa! Na szczęście w drugim klubie było już normalnie a nie tak gejowsko. Pod pewnymi względami komuna nie trzyma ich chyba za krotko. A szkoda…

 

A pisałem już o stojącym Bentleyu i Porsche Cayene przed klubem? ta, komuna…

 

Generalnie ciężko jest opisać taki klub, niby taki jak u nas ale jednak inaczej. Wszystko jakby większe, głośniejsze… Ogromnie żałuję, że nie miałem aparatu przy sobie, były naprawdę niesamowity materiał na zdjęcia….

Myślę, że taki obraz Chin na pewno stoi w sprzeczności z powszechnym poglądem, że tu nic nie ma, jest szaro i buro. Tak też jest, ale nie można też powiedzieć, że tak jest wszędzie. Chiny są ogromne i różnice są tu również bardzo duże.  Na pewno warto poznać ich różne oblicza.

 

[dodatkowe słowo: Jak ktoś czytał moją poprzednią stronę, lub chodził na moje slajdowiska to pewnie wie, że preferuję raczej tereny dzikie i odludne jak góry i pustynie (czytaj Boliwia, Monogolia), no ale jestem w najludniejszym kraju świata. Mimo traumatycznych przeżyć w klubie (tym gejowskim) muszę przyznać, że było ciekawie zobaczyć jak bawi się część chińczyków (zapewne tych najbogatszych) ale nie będzie to moje ulubione miejsce w Chinach. Może tak się bawią Azjaci i dla nich to nic niezwykłego ubrać obcisłe ciuchy, tonę żelu itd. ale ja nie jestem przyzwyczajony do zalotnych uśmiechów w moją stron]

 

 

I bonus na koniec, co prawda to nie Chiny bo Korea ale za to polska piosenka na dyskotece w Azji.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *