Do Kalaw przyjechaliśmy w środku nocy. Nie mieliśmy zarezerwowanego żadnego hostelu. Nauczony poprzednimi podróżami, wiedziałem, że jeśli autobus przyjeżdża o takiej porze do małej miejscowości, to ktoś będzie czekał i oferował nocleg. Nie myliłem się, tuż po wyjściu z autobusu zagadał do nas mężczyzna i zaoferował nocleg w jego hostelu w przystępnej cenie. Zgodziliśmy się i po krótkim spacerze znaleźliśmy się na recepcji hostelu. Małym pokoiku z kilkoma meblami. Pan powiedział nam abyśmy tu poczekali. W kącie zauważyłem śpiącą na podłodze parę, pomyślałem, że strasznie musza oszczędzać, skoro nie stać ich na taki tani nocleg i wolą spać na zimnej podłodze. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna i my po kilkunastu minutach… też wylądowaliśmy na podłodze. Śpiąca para powiedziała nam, że na nic zda się nasze czekanie na mężczyznę i pokój. Wolnych pokoi tej nocy już nie ma. Nie zastanawiając się długo wyciągnęliśmy śpiwory, pozbieraliśmy poduszki z foteli położyliśmy się spać na podłodze. Nie był to najwygodniejszy nocleg ale za to darmowy.
Tak wyglądała nasza recepcja:
Spoko, skórzana kanapa, wypas.