Minął tydzień

Już ponad tydzień minął odkąd przyjechałem do Malezji.
Nie miałem możliwości pozwiedzać okolicy, ale jutro wybieramy się do miasteczka nieopodal kampusu.
W minionych dniach promowaliśmy nasze lekcje językowe na które zapisało się 203 studentów, przygotowywaliśmy prezentacja itp.

Pogoda się troszkę popsuła wieczorami pada, momentami dość mocno. Najczęściej około 17-18 przychodzi spora ulewa. Na szczęście deszcze są ciepłe i szybko wysychają.

Może napiszę co nieco o jedzeniu.
Jest dobra i hm… z jednej strony urozmaicone bo w rożnych barach są serwowane w inny sposób ale jednak wszytko jest podobne. Króluje tutaj kurczak z ryżem. Właściwie można go jeść na śniadanie obiad i kolację. Jakoś kurczak z rana, no tak około południa nie pasuję więc jem wtedy jakby naleśniki lub chleby coś a la pita, u hindusów, z sosami.
Ogólnie jedzenie jest smaczne, nie narzekam.

Kurczak z ryżem:
  

Konfrontując to jedzenie z Chińskim to jednak chyba wygrywają Chińczycy za sprawą pikantnego kurczaka i noodli 🙂 Czytając różna blogi niektórzy narzekają na chińskie jedzenie, mi ono bardzo przypadło do gustu, więc jak narazie co prawda niewiele ale wygrywa.  Tutaj noodle też są, muszę ich więcej popróbować, może okażą się równie dobre a może lepsze. Jeszcze na spróbowanie czekają ponoć wyśmienite w tej części świata owoce morza.

Noodle:
  

Z insektami nie jest tak źle jak myślałem. Komary i muszki są ale spodziewałem się bardziej zmasowanych ataków. Są za to karaluchy, idzie się do nich przyzwyczaić. Zacząłem o nich pisać bo właśnie jeden chodzi po stole jakieś 1,5 metra ode mnie 🙂 No cóż tropiki, pewnych rzeczy się nie uniknie i trzeba się z nimi pogodzić.

Piszcie komentarz i pytajcie. Z chęcią opisze to co może was ciekawić:)
Pozdrawiam,
Łukasz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *