WuYiShan (武夷山) – dzień drugi, wodospady 2

Z opisanej wcześniej doliny pojechaliśmy do kolejnej, oddalonej o kilkanaście kilometrów. Po drodze mijaliśmy pola herbaciane, więc wróciły wspomnienia z Malezji. Co do drugiej dolinki to ukształtowanie terenu było podobne. Wąską dolina i płynący nią górski potok. Na szczęście tutaj nie było zamkniętych w klatce żadnych małp. Wodospady trochę różniły się od tych widzianych wcześniej – było ich jakby mniej ale za to bardziej okazałych. Na samym początku doliny, znajdowała się dawna kopalnia srebra. Porównując dwie dolinki to ładniejsza była ta druga. Pierwsza miała bardziej górski charakter, więcej skał, jednak tu było kilka ładniejszych miejsc. Na zdjęciach druga dolinka prezentowała się tak:

Czytaj dalej

WuYiShan (武夷山) – dzień drugi, wodospady

Drugiego dnia z rana pojechaliśmy trochę dalej aby zobaczyć kilka wodospadów. Znajdowały się w dwóch wąskich dolinach oddalonych od siebie o kilka kilometrów.  Nieduże górskie potoki tworzyły niezliczoną ilość małych kaskad wodnych oraz kilka sporych rozmiarów wodospadów. Pojechaliśmy tam głównie za namową Yessina- bardzo chciał zobaczyć wodospad oraz rzekomo żyjące tam małpy. Ja byłem trochę sceptycznie nastawiony do tych miejsc. Jaki wodospad może zrobić na mnie wrażenie po Iguazu?

Za małpami nie przepadam i czułem, że będzie z nimi ściema. Bo jak może być inaczej, jeżeli pojawiają się tylko na ulotkach reklamowych? a przewodniki, opisy w internecie o tym milczą. Niby potwierdza ich obecność chińczyk (pseudo taksówkarz) ale on chce Cię tam zawieść, to i słonia potwierdzi byle zarobić… „no przecież wczoraj był, dziś się pewnie schował do dziupli”.

Mimo sceptycznego nastawienia muszę jednak przyznać, że te miejsca bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Zresztą widać to na zdjęciach.

Czytaj dalej

WuYiShan (武夷山) – dzień pierwszy, herbaciarnia

Na zakończenie tego dnia udaliśmy się z poznaną przez Couchsurfing Chinką na obiad. Zjedliśmy dobrą la bardzo ostrą rybę, porozmawialiśmy. Ona wróciła do siebie a my poszliśmy jeszcze na chwilę do herbaciarni/kawiarni sąsiadującej z naszym hostelem. Trzeba przyznać, że jak na Chiny to miejsce było bardzo zaskakujące i miało niesamowity klimat. Półmrok a w nim pełno różnego rodzaju starych przedmiotów, rupieci, mebli, rzeźb, książek. Można się było spokojnie rozsiąść, schować w jednym z licznych zakamarków i chłonąć tą niezwykłą atmosferę. Zamówiliśmy herbatę różaną, która idealnie pasowała do tego miejsca (o ile same kwiaty róż można nazwać herbatą). Nazwa jest nie istotna, ważne że było bardzo smaczne i pomogło nam się zrelaksować po męczącym dniu.

Czytaj dalej