Mongolia – pierwszy dzień na stepach cz. I

Wracam z kolejnymi zdjęciami z Mongolii. Jak pisałem wcześniej, to dla mnie szczególny kraj, więc zdjęć z Mongolii będzie dużo. 🙂 Dziś połowa pierwszego dnia.

Jak wiedzą stali czytelnicy bloga (przy okazji dziękuję za wszystkie komentarze), a nowym z chęcią powiem, że na stepach spędziłem 7 dni ( 6 noclegów w jurtach, każdy w innym miejscu). Dziennie w naszym Uazie spędziliśmy jakieś 5-6 godzin po krętych i wyboistych namiastkach dróg 🙂 Takie ciekawostki będę systematycznie omawiał na blogu.

Dawno nie pisałem nic na blogu więc dziś się wyjątkowo więcej rozpiszę i opowiem pewną historię ze mną w roli głównej:)

W ciągu tych dni mieliśmy mieć zapewnione wieczorne posiłki w jutrach i skromne śniadanie rano (ciastka, gorąca woda). Obiad i inne posiłki w ciągu dnia musieliśmy sobie zapewnić sami.  Jak wiadomo ( zdjęcia z pociągu) w Mongolii o sklep na stepie ciężko. 🙂 Poważnie mówiąc to do „miast”, gdzie mogliśmy coś kupić mieliśmy zawitać odpowiednio na 3 i 6 nocleg. Na dni pomiędzy sklepami zakupy musieliśmy zrobić odpowiednio wcześniej. Należało więc w Ułan Bator zapatrzyć się w odpowiednie zapasy wody i posiłki na co najmniej 3 dni. Nasz kierowca miał ze sobą palnik gazowy więc mogliśmy sobie coś przygotowywać w ciągu dnia. 
Poszliśmy więc zrobić zakupy. Troszkę przyszalałem, w obawie że mi braknie i zrobiłem zakupy praktycznie na te 7 dni 😉 .Zapakowaliśmy wszystko odpowiednio do wielkich pudeł kartonowych. Po jednym na osobę. Bardzo praktyczna rzecz! Łatwo przenosić i zapakować do samochodu. Na nasze nieszczęście hostel znajdował się parę minut drogi od sklepu a zrobiło się już ciemno. Było tam kilka podobnych dziedzińców z blokami ( coś jak w Nowej Hucie w Krakowie)  a my nie znaliśmy jeszcze dobrze terenu, bo było to zaraz po przyjeździe i z tymi ciężkimi pudłami kartonowymi przeoczyliśmy hostel! Był słabo oznaczony ( klatka w bloku) a my szukaliśmy szyldów gdzie indziej. Zaczęliśmy krążyć po ulicach i dziedzicach osiedlowych dwa razy byliśmy na naszym dziedzińcu!. Wiedzieliśmy że hostel jest gdzieś w tych okolicach ale nie mogliśmy trafić na odpowiednią klatkę 🙂 Jakby tego było mało zawsze podczas naszej podróżny miałem ze sobą adres hosteli w których spaliśmy i tym razem wziąłem wizytówkę z hostelu. Przeszukałem wszystkie kieszenie ( tak mi się wydawało) i jej nie znalazłem! W końcu po przejściu x metrów z pudłami wróciliśmy do znanego nam miejsca i stamtąd w końcu doszliśmy. Jak była moja złość widząc że byłem tu już 2 razy ale pomyliłem klatki! Zdenerwowałem się bardziej gdy w jedynej nie przeszukanej kieszeni – na ramieniu – znalazłem wizytówkę hostelu z adresem. Po tych przygodach mogliśmy się umyć i odpocząć przed tygodniem na stepie.
A co kupiłem?
Coś na obiady-> zupki chińskie ( w kubkach plastikowych aby było łatwiej przyrządzać), polskie leczo w słoiku, chleb, suche kiełbasy, jabłka, słodycze i soki- dużo z tych produktów  było z Polski. O Polskich produktach w Mongolii będzie kiedy indziej 🙂
Zapas wody kupiliśmy następnego dnia.

A więc tak przygotowani pożegnaliśmy cywilizację i ruszyliśmy w drogę:

  

Pierwszy, krótki odcinek był zaskoczeniem -> droga miał asfalt, następny ( prócz miast) będzie dopiero 7 dnia 🙂

 

Ale sielanka skończyła się szybko i zaczęły się prawdziwe wertepy:
  

A tak w ogóle to poruszaliśmy się ruskim UAZem, świetny samochód na takie tereny:

 

Zaczęło się niesamowicie, i tak pozostanie, lecący obok nas orzeł:

 

Krajobrazy też były niesamowite, pod tą skałą będziemy mieć nasz pierwszy posiłek:

 

Pojawiały się też pierwsze jurty:

 

Skała przy której mieliśmy postój:

  

A z boku wygląda tak, bardzo dobrze się po niej wspinało bo była bardzo szorstka:

 

Bagażnik naszego samochodu, w pudełkach są nasze zapasy jedzenia a w środku auta nasze plecaki i karnisty z wodą:

  

Pierwszy posiłek na stepie. To niesamowite jak może smakować polskie leczo jedzone oczywiście na zimno 🙂

 

Po posiłku mały spacerek po okolicy, skały nad nami:

  

Step:

  

No i wspinamy się na pokazaną wcześniej skałę:

 

A z stamtąd oto takie widoki, wszechobecna pustka i poprzecinany drogami step. To miejsce było jeszcze nie bardzo daleko od Ułan Bator stąd większa ilość „dróg”:

 

U podnóża było małe jeziorko:

 

W dole nasz UAZ:

 

A nad nami latały ptaki, nie pamiętam już nazwy, ale duże i drapieżne 🙂 :

 

I na koniec zagadka. Co robi samotna krowa na stepie?

 

Odpowiedź: Idzie do wodopoju:D

 

Na dziś to tyle. Wkrótce kontynuacja pierwszego dnia na stepach.

Pozdrawiam
Łukasz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *